Wędkarskie pasje

Boleniowa eskapada

 

Po majowym szaleństwie, związanym z łowieniem boleni aż do bólu rąk, następuje u mnie okres, w którym niemal zupełnie o tej rybie zapominam. Podczas lata uganiam się za sandaczami, kleniami, pstrągami i brzanami. Jednak kiedy tylko pierwsze nitki babiego lata pojawią się na nadrzecznych gałęziach, wyciągam zza szafy mocniejszy kij, biorę pudełko z „boleniówkami” i ruszam nad nizinną rzekę polować na rapy. 
 
U schyłku lata bolenie zachowują się podobnie jak podczas swego majowego szaleństwa. Wprawdzie będzie nam trudniej trafić na zgrupowanie tych ryb podobne do tych wiosennych, jednak trafienie nawet kilku boleni z jednej rafy nie jest niczym nadzwyczajnym. Kiedyś podczas wędkowania popełniałem kardynalny błąd, który wiele razy kazał mi zejść z wody dosłownie o kiju. Dzisiaj już wiem, że skuteczne łowienie tej przebiegłej ryby nie zawsze musi iść w parze z jej widocznymi atakami. Najważniejsze podczas przygotowywania wyprawy to wytypowanie miejsca, w którym bolenie są na pewno. Reszta to już tylko wytrwałość i oczywiście szczęście. W ostatnim czasie w pudełkach spinningistów pojawiły się woblery o kształcie i pracy do złudzenia przypominających ukleję. Zachwiało to w pewien sposób przekonanie, że bolenie są niesłychanie trudne do złowienia. Zaczęto je łowić niemal wszędzie i jeśli ktoś śledzi wyniki ogólnopolskich zawodów spinningowych, łatwo zauważy, że jeśli są rozgrywane na wodzie, gdzie są bolenie, to właśnie one wygrywają. Ważne jest więc przed wyjazdem na ryby zaopatrzenie się w odpowiednie przynęty. Nie muszą to być oczywiście jedynie ręcznie robione woblery, gdyż skuteczność perłowego rippera czy wysłużonej wahadłówki może czasem zaskoczyć. Ja preferuję łowienie na woblery. Jest to związane z tym, że sam je wykonuję i sprawia mi przyjemność nie tylko ich testowanie, ale także łowienie na swoje.
 
Na pierwszy ogień idą wszelkie kamienne rafy. Obławiam dokładnie nie tylko te kamieniska, których szczyty wychodzą nad powierzchnię wody, lecz również te, których obecność zdradzają jedynie zawirowania wody i subtelne prądy wsteczne. Bolenie niemal przez cały rok trzymają się takich miejsc, ponieważ są to ulubione miejsca bytowania uklejek. Dobrze, jeśli znamy ukształtowanie ich dna, gdyż zaoszczędzi nam to wielu godzin szczegółowego rozpoznawania. Jeśli łowimy „po omacku”, zacznijmy od rzucania nieco powyżej naszego stanowiska i ściągania przynęty po wachlarzu w stronę brzegu. Zaczynam łowienie od powierzchniowego woblera o drobnej pracy i w kolorze matowego srebra. Początkowe tempo jest bardzo szybkie, z krótkimi poderwaniami. Ataki drapieżnika są przy tym bardzo widowiskowe, często poprzedzone efektowną pogonią. Ryby łowione w taki sposób zazwyczaj atakują przynętę od dołu. Ważne jest więc, aby środkowa kotwica była nienagannie ostra.
 
 
 
Jeżeli powierzchniowe obławianie nie przynosi rezultatów, zmieniam wobler na taki, który pracuje nieco głębiej, i zaczynam wszystko od początku, z tą jednak różnicą, że prowadzę przynętę bardzo wolno. Atak bolenia następuje najczęściej w chwili, gdy wabik opuszcza głęboką płań i zdecydowanie wychodzi w stronę płytkiego wygrzbiecenia. Czasem przez cały dzień na powierzchni wody nie widać oznak żerowania rapy, jednak nie powinniśmy się tym przejmować. Wytrwałe łowienie w takim miejscu z pewnością zaowocuje kilkoma ładnymi rybami.
 
Następnymi miejscami, których u schyłku lata nigdy nie omijam, są rafy poniżej wszelkich zapór i jazów. To niemal pewniaki, jednak ryby są tutaj przez okrągły rok kuszone setkami przynęt i dlatego na wiele z nich nie reagują. Łowienie poniżej zapór wygląda podobnie jak na śródrzecznej rafie. Opaski, przy których przez całe lato kręcą się bolki, są doskonałymi miejscami do łowienia w ciepłe i słoneczne dni. Ukleje oddalają się nieco od kamieni, żerując w leniwym nurcie i tam też najczęściej padają ofiarą żarłocznych boleni. Łowienie tam powinno polegać głównie na nieco monotonnym obławianiu ciągle tych samych fragmentów rzeki. W takich miejscach zazwyczaj musimy prowadzić przynętę pod prąd. Czasem skuteczne bywa szybkie ściąganie woblera, niekiedy jednak wystarczy zejść z przynętą nieco głębiej i poprowadzić ją bardzo wolno, by poczuć mocne boleniowe kopnięcie.

Ocena: 0 głosów Aktualna ocena: 0

Komentarze / 0

musisz zalogować się, aby dodać komentarz... → Zaloguj się | Rejestracja